9 lutego 2012

Z historii: Unia Florencka jako próba pojednania Wschodu z Zachodem

16 VII 1054 roku kardynał Humbert złożył na ołtarzu Hagi Sophii bullę z ekskomuniką patriarchy Konstantynopola Cerulariusza i symbolicznie strząsnął proch ze swych butów. Choć dokument nie został zatwierdzony przez Stolicę Apostolską pociągnął za sobą tragiczne skutki, których ówcześnie nie przewidywano. Powstały rozłam Kościoła pogłębiał się, a za herezje uważano nawet różnice obyczajowe i obrzędowe. Zakorzenione uprzedzenia główne swe źródło miały w wydarzeniach z 1204 roku, kiedy to Łacinnicy podczas czwartej krucjaty zdobyli Konstantynopol celem stworzenia bazy wypadowej do walki z Turkami. Rabunki i mordy dokonane przez Franków głęboko zapadły w pamięć Grekom.
Najpoważniejszą próbą powrotu do jedności między Wschodem a Zachodem była unia florencka zawiązana 6 VII 1439 roku na soborze ferraro-florenckim (lata 1438-1445). Wtedy to przybyła potężna delegacja ze Wschodu z cesarzem Janem VIII Paleologiem, a także przedstawicielami Aleksandrii, Antiochii, Jerozolimy, razem około siedmiuset osób.
Z teologicznego punktu widzenia oba Kościoły niewiele różniło. W dogmatyce spór urzeczywistniał się w poglądach na pochodzenie Ducha Świętego, który według Łacinników od Ojca i od Syna (Filioque) pochodzi. Prawosławni natomiast stosowali formułę: od Ojca przez Syna. Drugi ważny obszar w którym poróżnienie było szczególnie widoczne to zagadnienie dyscyplinarne - celibat duchowieństwa. Spory rozstrzygnięto polubownie, aczkolwiek rozwiązano je z łacińskiego punktu widzenia. Grecy zresztą nie dorównywali wykształceniem teologom Zachodu.
W akcie unii florenckiej dopuszczono dodatek i od Syna za prawowierny uznając, iż obie strony do tej pory formułowały tą samą prawdę na dwa rożne sposoby. Grecy zachowali własny obrządek kościelny.
Bizantyjczycy nie uznawali supremacji papieża. Od tej pory zaaprobowano iż ,,kapłan rzymski ma prymat w całym świecie, że ów kapłan rzymski jest spadkobiercą św. Piotra (...) głową całego Kościoła i ojcem wszystkich chrześcijan, i że jest doktorem, i że Pan nasz Jezus Chrystus przekazał mu przez św. Piotra pełną władzę pasterstwa, kierowania i rządzenia kościołem powszechnym”. Ten akt posłuszeństwa został jednak ograniczony passusem: ,,Ponadto odnawia się przekazany w kanonach porządek innych czcigodnych patriarchów: patriarcha Konstantynopola jest drugi po najświętszym kapłanie rzymskim, trzeci zaś aleksandryjski, czwarty zaś antiocheński, a piąty jerozolimski, zachowując oczywiście swe wszystkie prawa i przywileje”. Różnie można było interpretować relacje między dwoma wypowiedziami.
Inne kwestie, które dotknięto w dokumencie bulli to poglądy na czyściec i piekło, a także zgoda na używanie w cesarstwie kwaszonego chleba w czasie Eucharystii.
Gdyby chodziło tylko o animozje powstałe na tle religii wydawać by się mogło, że sprawa nie była skomplikowana. Aby uzyskać porozumienie toczono wiele dyskusji teologicznych. W samym Bizancjum zaś wzrosło zainteresowanie Zachodem. Z kolei cywilizacja łacińska odkrywała w tym czasie kulturę grecką. Jednak głęboko zakorzeniona niechęć ze strony cesarstwa do świata zachodniego była powodem uprzedzeń. Pojawiały się głosy, że pojednanie w sprawie Filioque jest możliwe jedynie przez przyjęcie zasad prawosławia przez Łacinników.
Podpisanie bulli unijnej przez delegację Kościoła wschodniego stwarzało pozory jednomyślności. W rzeczywistości jej członkowie sprawiali kłopoty gorącemu zwolennikowi porozumienia, metropolicie Kijowa i całej Rusi, Izydorowi.
Sprawa pojednania Kościołów nie tylko znalazła przeciwników wśród uczonych, ale co ważniejsze nie miała oddolnego charakteru. Niższy kler grecki nie chciał zwierzchnictwa papieskiej tiary.
Zagrożenie ze strony Turcji było tak bliskie, że właściwie czynnik polityczny stał się najważniejszy i późniejsze wydarzenia na arenie międzynarodowej zadecydowały w dużej mierze o fiasku pojednania Kościołów. Prawdopodobnie fakt zawarcia unii za wszelką cenę zaważył na jej efemeryczności. Sytuacja cesarstwa Bizantyńskiego stawała się coraz bardziej dramatyczna od czasu wstąpienia na tron osmański Murada II (1421 rok). Od tej chwili kwestia pojednania Kościołów wysunęła się na pierwszy plan w negocjacjach prowadzonych przez Bizancjum z Zachodem.
Krąg cywilizacji łacińskiej zaś, o ile był zgodny co do słuszności zawarcia unii, nie wypracował wspólnego stanowiska w tej sprawie. Słaby autorytet papieża sprawił, że szanse na trwałość wspólnoty Wschodu i Zachodu słabły. Idee koncyliaryzmu (czyli poglądu, że sobór ma większą władzę od papieża) znajdowały posłuch u części duchowieństwa Europy. W 1349 roku sobór w Bazylei wybrał antypapieża Amadeusza Sabaudzkiego, który przybrał imię Feliksa V.
Nieobecność reprezentacji państw katolickich we Florencji ukazuje ich neutralność w momencie ważenia się losów chrześcijaństwa. Jedynie burgundzki Filip Dobry podpisał się pod bullą unijną. Nie wróżyło to dobrze na przyszłość, gdyż poparcie polityczne było niezmierne ważne dla wprowadzenia w życie założeń unii. Niemniej jednak sam fakt jej zawarcia wzmacniał nadszarpnięty autorytet papiestwa.
Turcy byli realnym zagrożeniem dla cesarstwa. Coraz bardziej jasne stawało się to, że jedynym ratunkiem dla Konstantynopola jest Zachód. Rozumiał to cesarz Jan VIII i udał się do Ferrary szukając poparcia papieża Eugeniusz IV.
W konfrontacji z opozycją to argument natury politycznej był najmocniejszy dla cesarza. W takiej sytuacji tylko krucjata antyturecka mogła zapewnić trwałość porozumienia florenckiego. Jednakże w ówczesnej sytuacji politycznej jej organizacja na samym początku napotykała trudności. Niemniej to jeszcze w żadnym razie nie skazywało unii na śmierć. Papież prowadził rokowania z Wenecją, Genuą, Joannitami z Rodos. Jednak najbardziej potrzebna była pomoc jedynego katolickiego państwa, które graniczyło bezpośrednio z imperium otomańskim, czyli Węgier. Sytuacja wewnętrzna tego kraju nie była za ciekawa. 27 października 1439 zmarł Albrecht II król Niemiec, Czech i Węgier, który uprzednio obiecał już pomoc Janowi VIII. Chaos wewnętrzny zakończył się obraniem na tron Węgier króla Polski Władysława III, co wpłynęło korzystnie na sprawę organizacji krucjaty, także ze względu na to, iż znaczące państwo jakim było Polska zasiliło jej szeregi. Warto zauważyć, że to właśnie na terenach Polski unia miała szanse powodzenia. Ziemie ruskie znajdujące się w obrębie państwa polsko-litewskiego nie były tak uprzedzone do Łacinników jak było to widoczne wśród fanatycznych mnichów Bizancjum.
Krucjata ruszyła dopiero w 1443 roku wspierana przez dwudziestopięciotysięczne oddziały polskie i niemieckie oraz Serbów pod dowództwem Brankowicza. Trzeciego listopada Jan Hunyady (faktyczny dowódca) odniósł zwycięstwo nad Turkami pod Niszem. Dalsze sukcesy wstrzymała zima.
Sułtan zgodził się na zawarcie pokoju w Szegedynie. Władysław jednak nie ratyfikował traktatu i kontynuował wojnę, co zakończyło się ostateczną klęską w bitwie pod Warną 10 listopada 1444 gdzie zginął. Przypieczętowało ją zwycięstwo Turków nad Węgrami na Kosowym polu w 1448 roku. Tym samym musiały upaść nadzieje na istnienie jedności między Kościołami, gdyż od początku idea zjednoczenia sprzęgnięta była z obroną chrześcijaństwa.
Zawiodła również postawa Greków, którzy zwlekali z ogłoszeniem unii mimo przychylności nowo obranego w lipcu 1445 roku patriarchy Grzegorza Mammasa. Panowało wśród nich przekonanie o zaprzedaniu przez Jana VIII czystości wiary za wątpliwe korzyści polityczne.
Zwłoka w ogłoszeniu pojednania Kościołów ośmielała Wasyla II, księcia moskiewskiego do działań sprzecznych z interesem unii. Już wcześniej w 1441, a teraz w 1443 próbował w porozumieniu z cesarzem zastąpić metropolitę Izydora patriarchą wiernym prawosławiu. Ostatecznie sam dokonał zmiany, gdy jego władza na Rusi się umocniła. Zespolenia Kościoła wschodniego i zachodniego nie przyjęły również Aleksandria, Antiochia, Jerozolima, Rumunia i Serbia.
Praktyczny kres jedności Kościoła nastąpił wraz z upadkiem Konstantynopola. Krótko przed tą klęską Grecy 12 grudnia 1452 ogłosili unię florencką. Na pomoc Cesarstwu z Zachodu przybyło zaledwie 200 zbrojnych oraz mała flota. Po dwóch miesiącach odpierania szturmu tureckiego przez Konstantyna XI Konstantynopol został zdobyty 29 maja 1453 roku. ,,Z dwojga oczu chrześcijaństwa jedno zostało wydarte, a z dwóch rąk jedna została odcięta”. Unia straciła formalne podstawy swej realizacji. Po trzydniowej rzezi chrześcijan 1 czerwca Mechmed II nominował na patriarchę Jerzego Scholariusa (Gennadiusza), który niegdyś sprzyjał unii, a teraz stał w pierwszym szeregu opozycjonistów. Od tej pory patriarchowie płacili władzom tureckim za zatwierdzenie ich na stanowisku. Obowiązywał ich całkowity zakaz kontaktu z Rzymem.
Prawowity patriarcha Bessarion natomiast przebywał w tym czasie w Rzymie. Władze swą mógł jedynie realizować wśród Greków z Peloponezu i Wysp Egejskich. Jednak i te tereny zostały wcielone do Turcji kilka lat później. Wystosowana ,,Encyklika do Greków” nawołująca do zachowania postanowień unii nie miała praktycznego znaczenia, tym bardziej, że Bizantyńczycy przekonani byli o karze boskiej jaka ich spotkała z powodu bratania się z Łacinnikami.
Niespełna czterysta lat minęło od Wielkiej Schizmy do podpisania aktu unii florenckiej. Czas, który upłynął, nie pozostał obojętny na wzajemny stosunek obu stron. Kościół Wschodni i Zachodni trwały w przekonaniu o wyższości swego obrządku. O Bizantyjczykach wyrażano się z niechęcią uznając ich za tych, którzy opuścili ,,prawdziwą owczarnię zarażeni haniebnymi błędami symonii”. Szerzyły się nawet hasła rebabtyzacji prawosławnych (Polska), których porównywano do pogan. Natomiast sami Grecy byli głęboko przekonani o prawowierności swej wiary. Unia ukazała się im jako akt jej zaprzedania (,,religię naszą zmieniliśmy na bezbożność”). To teolodzy doprowadzili do porozumienia, a niższy kler, zakonnicy i wierni prawosławni nie widzieli podstaw egzystencji unii. Nacisk sytuacji politycznej nie wpłynął korzystnie na trwałość porozumienia, ale bez zagrożenia najazdem tureckim nie zostałoby ono w ogóle podpisane. Presja krótkiego czasu okazała się zbawienna i niejako pod przymusem nie zdecydowano się na zerwanie obrad soboru. Również chęć wzmocnienia autorytetu papieża odegrała swoją rolę jako katalizator dojścia do konsensusu. Efektem licznych starań, czy to z przyczyn ideowych, czy politycznych zawiązano unię, którą można uznać za sukces dokonany na gruncie teologicznym i ekumenicznym. Pojednanie miało szanse na przetrwanie, ale było bardzo kruche. Uzależnienie unii od sytuacji politycznej, w obliczu braku oddolnej inicjatywy wśród Greków i fiaska krucjaty warneńskiej, doprowadziło do jej rozpadu. Idea jedności wyrażona w słowach ,,istnieje tylko jedna religia w różnorodności obrzędów” na długo miała zostać zarzucona, aż do wspólnej deklaracji z 1965 roku papieża Pawła VI i Atenagorasa patriarchy Konstantynopola stanowiącej próbę ponownego dialogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz