26 stycznia 2010

Św. Paweł - słaby, a jednak mocny

Święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła doskonale koresponduje ze styczniowym tematem Modlitewnej Nowenny Miesięcy, przeżywanej w Ruchu Światło-Życie w związku z Rokiem Kapłańskim.

Bowiem aby w ogóle mówić o nawróceniu musimy spełnić pierwszy, podstawowy warunek – musimy uznać, że zgrzeszyliśmy. A to wbrew pozorom nie zawsze jest takie oczywiste i proste. Przyznanie się bowiem do grzechu wiąże się nierozłącznie z przyznaniem się do własnej słabości, co dla wielu (może zwłaszcza w dzisiejszym świecie, który próbuje przekonać nas, że jesteśmy sami dla siebie Panem, Bogiem i Władcą) jest problemem nie do przeskoczenia. Nawrócenie zatem wymaga przyznania samemu przed sobą, że nie jestem doskonały, a już na pewno nie samowystarczalny, co więcej, wymaga zwrócenia się z prośbą o pomoc, a więc przyznania, że samemu nie jestem w stanie z czymś sobie poradzić. Ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12,10) - mówi nam św. Paweł. Zgoda na słabość - oto czego chce nas dziś nauczyć.

Kwestia ta jest szalenie ważna m.in. w przypadku misjonarzy. Bowiem żeby ich posługa, ich misja była prawdziwie owocna, muszą oni zgodzić się na swoją słabość, tzn. że misjonarz powinien pogodzić się z tym, że nawet największe jego starania, wysiłki i działania, mogą nie przynieść spodziewanych i upragnionych owoców. Ale nie powinien tez zrażać się własnymi słabościami, pamiętajac, że nie są one przeszkodą dla Boga. Prawdziwy misjonarz rozumie bowiem, że to naprawdę Duch Święty działa i stety/niestety wieje tam gdzie chce, a więc nie zawsze tak jak byśmy sami tego chcieli. Jeden z polskich kapłanów pracujących na Syberii, podsumowując swoją dziesięcioletnią posługę, w trakcie której ochrzcił tylko dwie osoby, powiedział, że i tak było warto. Często bowiem zdarza się, że wyjeżdżający na misje, zazwyczaj przecież pełni zapału i gorliwości, doznają rozczarowania po konfrontacji swoich oczekiwań i wizji z rzeczywistością zastaną.

Z własnego doświadczenia wiem czym to może skutkować i jak bardzo potrzebna jest tutaj pokora. Istnieje bowiem i drugie niebezpieczeństwo, a mianowcie olbrzymia pokusa, że to sobie przypiszemy sukces np. na polu misyjnym. A tymczasem mamy przecież być robotnikami na żniwie Pańskim. Dotyczy to zresztą nie tylko misjonarzy, ale również np. ewangelizatorów, katechetów itp. Dopóki zatem zdajemy sobie sprawę z naszej słabości, z naszej ograniczoności, dopóty czujemy potrzebę zwracania się do Boga Wszechmocnego, jako do naszego Ojca, od którego zależy nasze życie i którego łaski wciąż potrzebujemy. Jeśli wiemy, że to Bóg w nas i przez nas działa, jesteśmy w stanie wyjść cało z każdego upadku, z każdej burzy, a jednocześnie potrafimy oddać Bogu należną mu chwałę za wielkie rzeczy jakie czyni w życiu każdego z nas.

Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9)
.

Św. Paweł nie bez powodu nazywany jest Apostołem Narodów. Jego misyjna działalność i listy apostolskie jakie zostawił niezaprzeczalnie wpłynęły na rozwój chrześcijaństwa, czyniąc Pawła jednym z filarów Kościoła. Co ciekawe, pamiętając o swojej niechlubnej przeszłości, Paweł głosił Ewangelię z niesamowitą wręcz dumą. Pokazuje nam przez to, że Bóg posługuje się rzeczywiście z pozoru najlichszymi narzędziami. Nie było w nim jednak fałszywej pokory, znał swoją wartość, co więcej, potrafił jej bronić, ale dlatego że wiedział gdzie jest jej źródło. Myślę, że od św.Pawła możemy się nauczyć właśnie tej zgody na własną słabość, przyznania się, że potrzebujemy Boga, ale i tego, że Bóg "potrzebuje" nas - nawet (a może zwłaszcza wtedy), gdy wydaje nam się, że jesteśmy słabi.

Przemek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz