30 grudnia 2009

Boże Narodzenie w Kazachstanie. Wczoraj i dziś.

I pomyśleć, że jeszcze rok temu byłem tam – na kazachskiej ziemi... To było moje pierwsze Boże Narodzenie spędzane poza domem, bez rodziny … no właśnie, czy aby na pewno? Tak naprawdę Chromtau stało się moim domem i tam znalazłem rodzinę – ludzi, których pokochałem i chyba mogę powiedzieć, że z wzajemnością. Na pewno nie czułem się obco.

Pamiętam przygotowania do świąt – praktycznie rzecz biorąc wszyscy włączyli się w sprzątanie i dekorowanie kaplicy, każdy znalazł dla siebie jakieś zadanie. Widać było, że czują się odpowiedzialni za swoją kaplicę, za swoją parafię, że są wspólnotą. Wigilię spędziłem tylko z Księdzem Januszem. Była skromna, ale wyjątkowa. Wprawdzie z wielkim trudem, ale udało się przygotować dwanaście potraw. Odmówiliśmy Nieszpory, przełamaliśmy się opłatkiem, zjedliśmy wieczerzę wigilijną, pośpiewaliśmy kolędy i zadzwoniliśmy do naszych rodzin z życzeniami. A potem była niezapomniana Pasterka. Za oknami śnieg, w środku kaplicy ciepło, to fizyczne i to bijące z serc ludzi, którzy czekali na ten dzień cały rok. Kaplica świeciła setkami lampek, które były dosłownie wszędzie (na choinkach, ścianach, oknach itd.), ks. Janusz bowiem jakoś szczególnie upodobał sobie tę formę świątecznych ozdób :-) Dzieci natomiast garnęły się do szopki, akurat w zeszłym roku wzbogaconej o nowe, większe figurki.

Warto zaznaczyć, że w tym kraju, gdzie większość mieszkańców to muzułmanie i prawosławni (ci ostatni święta obchodzą zazwyczaj później, ze względu na różnice między kalendarzem juliańskim a gregoriańskim) Boże Narodzenie nie jest dniem wolnym od pracy. Tym większym podziwem darzę naszych parafian, którzy nie tylko „tłumnie” przybyli na Pasterkę, ale i w dzień Bożego Narodzenia przybyli na Mszę. Po niej odbyła się tradycyjna agapa, tutaj zwana „czajopiciem”. Wtedy też miało miejsce dzielenie się opłatkiem, które udało się tu zaszczepić ks. Januszowi, mimo iż generalnie na Wschodzie (poza rodzinami polskimi) ten zwyczaj nie jest znany. Nie ma też tutaj wigilijnej kolacji, może głównie dlatego, że rzadko kiedy całe rodziny należą do Kościoła.

Parafia w Chromtau jest pod wezwaniem św. Rodziny, więc w to święto przypada odpust parafialny. W zeszłym roku gościnnie celebrował Eucharystię i głosił kazanie odpustowe ks. Piotr Jabłoniec, który zresztą jak się okazało kilka miesięcy potem został proboszczem tej parafii. I znów była okazja do „czajopicia” :-)

No i wreszcie Sylwester. Dziwny to dzień w Kazachstanie, zważając, że to nie jedyny Nowy Rok w tym kraju. Jest to bardziej rodzinne święto, gdyż ludzie chodzą po domach i odwiedzają swoich bliskich, sypiąc się przy tym ryżem po głowach, a świętowanie przedłuża się nierzadko co najmniej do kilku kolejnych dni.

W innych parafiach Administratury też ten okres był szczególny. Młodzież z Atyrau przygotowała pod „dyrekcją” s. Weroniki jasełka, które wystawiła nie tylko u siebie, ale i w Kulsarach oraz Uralsku! Niestety mnie nie dane było je obejrzeć.

Szczególnie zapadła mi w pamięć szopka w Aktjubińsku, która przedstawiała Dzieciątko Jezus przed tradycyjną kazachską jurtą na czarnym tle! To chyba nasze wspólne marzenie – żeby Pan Jezus narodził się w każdym domu i w każdej rodzinie na tej kazachskiej ziemi. Niestety, droga do tego jeszcze daleka. I wcale nie chodzi o to, że większość Kazachów to muzułmanie.Problemem jest raczej to, że ci, którzy uważają się za chrześcijan (bez względu na wyznanie) po latach komunizmu i ateistycznej indoktrynacji wykazują wciąż mentalność materialistyczną. Bliższy jest im Dziadek Mróz i Śnieżynka, niż żywy i prawdziwy Jezus Chrystus. Ale wierzę mocno, że z każdym kolejnym Bożym Narodzeniem Jezus Chrystus będzie przychodził na nowo i z mocą do coraz większej liczby mieszkańców tej ziemi, przynosząc im nadzieję i wolność, tę budowaną na prawdzie, której tak bardzo potrzebują.

Administrator Apostolski Atyrau, ks. bp. Janusz Kaleta w tym roku po raz dziesiąty będzie spędzał święta w Kazachstanie. Gdy przybył tu po raz pierwszy w 1999 r. (wtedy nie był jeszcze biskupem) czekało go trudne zadanie. W Atyrau nigdy nie było parafii ani księdza. 24 grudnia odprawiał pierwszą Mszę św. z ludem. Było to w hotelu, w którym mieszkali pracownicy zachodnich firm naftowych. Było tam ok. 14 osób, z których tylko kilka było katolikami, reszta to przedstawiciele innych chrześcijańskich wyznań, a nawet ludzie nie wierzący. Przełomowy był 25 grudnia, kiedy ks. Janusz poszedł do mieszkania Gierliny Mienich, 90-letniej wtedy Niemki, która przez lata była odpowiedzialna za rozwój wiary katolickiej w tym miejscu, bowiem z braku kapłana to ona chrzciła dzieci, odprowadzała zmarłych na cmentarz i przewodniczyła modlitwom. Księdzu Januszowi przyszło zdawać u niej egzamin z podstawowych modlitw i katolickich świąt, bowiem początkowo nie mogła uwierzyć, że ma do czynienia z najprawdziwszym kapłanem. Na szczęście zdał celująco. Odprawił wtedy pierwszą Mszę św. wśród miejscowych. Była to radość dla nich i dla niego. To był zaczyn parafii w Atyrau. Dziś na pasterkę przychodzą tłumy, zarówno miejscowych, jak i obcokrajowców.

W zeszłym roku święta Księdza Biskupa też były nietypowe. Na Pasterkę pojechał bowiem do Aksaja, a więc bagatela 600 km od Atyrau, by gościć u Włochów pracujących w tamtejszym przedsiębiorstwie naftowym. Zabrał zresztą ze sobą Jowitę i Justynę (animatorki oazowe z Warszawy, przebywające w tym samym czasie co ja w Kazachstanie jako wolontariuszki misyjne), które Wigilię (drugą, bo pierwszą mieli dzień wcześniej w Atyrau) spędziły w Uralsku.

Justynę i Jowitę zastąpiła w tym roku Magda, animatorka oazowa z Poznania, która w Atyrau pracuje już czwarty miesiąc. Dla niej z pewnością także będą to niezapomniane święta. W czasie Pasterki występowała w chórze (połączonym z trzech: rosyjskiego, angielskiego i włoskiego), który „Cichą Noc” śpiewał w pięciu językach, a „Adeste fideles” w czterech! To właśnie przykład, że w Kościele nie ma granic! Przy tym jeszcze brała udział w Scence Bożonarodzeniowej, a przecież to wszystko trzeba przygotować, podobnie jak dekoracje itp. Dla misjonarzy i wolontariuszy zatem święta wcale do najspokojniejszych nie należą, ale może dzięki temu jest większa satysfakcja, że uczestniczy się w czymś ważnym i pięknym?

Dziś Boże Narodzenie w Kazachstanie można świętować z radością, bez większych problemów. Można wziąć udział w Eucharystii w kościele, śpiewać bez skrępowania kolędy. Ale nie zawsze tak było. Ci, którzy zostali do Kazachstanu zesłani, jeszcze w czasie II wojny światowej, zwłaszcza Polacy, wspominają ten okres ze szczególnym smutkiem. Zmuszano ich w tym dniu do pracy, by uniemożliwić świętowanie. Nie było mowy o jakichkolwiek potrawach wigilijnych, za opłatek służył przydziałowy chleb. Wśród składanych sobie życzeń dominowały te o powrocie do Polski. Kolędy śpiewano półgłosem, bez wyraźnej radości, a nawet przez łzy. Każdy zastanawiał się jak spędzają te święta jego bliscy i czy kiedykolwiek ich jeszcze zobaczy. Tęsknota, żal, samotność... Chyba najlepiej opisuje to wiersz napisany w 1940 r. przez Mariana Jonkajtysa pt. Gwiazdka w Kazachstanie:

Hej Kolęda, Kolęda - zawołajmy na głos
     Czemu Gwiazdko przywiodłaś nas pod Pietopawłowsk?
     Ale skoro przywiodłaś?… Niech i tak już będzie
     I tylko się nie obraź po naszej Kolędzie.
          Hej Kolędo, hej!
          Śniegiem wietrze wiej!…
     Czemu to pastuszkowie podczas srogiej zimy
     Podsłuchują pod drzwiami o czym my mówimy?
     Czemuż oni, miejscowi kołchozowi chłopcy
     Donoszą, że śpiewamy coś w języku obcym?
          Hej Kolędo, hej!…
     Czemu dzień wykreślili Jezuska narodzin?
     W Stajence osiedlili siedem licznych rodzin?
     Czemu wołu, osiołka, owcę i barana
     Sprzedali w punkcie skupu i pili do rana?
          Hej Kolędo, hej!…
     I odpowiedz gwiazdeczko czemu tak się dzieje,
     Że władzę ignoranci mają i złodzieje?
     Czemu Dary Królewskie i przeróżne wota
     Rozkradli, splugawili, wrzucili do błota?
          Hej Kolędo, hej!…
     I odpowiedz nam wreszcie, jeśli jesteś w stanie
     Czemu dziś, nam Polakom świecisz w Kazachstanie?
     I dlaczego, tak jakby jesteś mniej promienna?
     Dlaczego czerwona? I pięcioramienna?!
          Hej Kolędo, hej!…













Przemek

Więcej zdjęć i informacji o Kazachstanie na:
* www.catholic-kazakhstan.org/Atyrau/Pl/index.htm
* www.oaza-diakoniamisyjna.blogspot.com
Zajrzyj koniecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz